WOBEC DZIAŁAŃ KOMUNISTYCZNEJ BEZPIEKI
Od końca 1954 r. do wiosny 1956 r. ksiądz Zdzisław Peszkowski był ofiarą wymierzonych przeciwko niemu tajnych działań komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, prowadzonych przez Wydział IV Departamentu III, zmieniającego nazwy, ale nie metody stalinowskiego ministerium opresji: MBP — KdsBP — MSW.[17] Departament III odpowiadał w tym okresie za ogół działań skierowanych przeciwko podziemiu antykomunistycznemu oraz szeroko rozumianą kontrolę życia społeczno – politycznego, w tym młodzieży, nie podlegały mu natomiast sprawy Kościoła.[18] W działania przeciwko weteranowi II Korpusu zaangażowani byli funkcjonariusze szczebla centralnego, wojewódzkiego oraz powiatowego, m. in. w Sanoku.[19] Należy zwrócić uwagę, że młody ksiądz znalazł się w zainteresowaniu bezpieki w pierwszym rzędzie jako „były komendant polskiego harcerstwa w Indiach”, a dopiero w drugim, jako katolicki duchowny.[20] Wniosek taki wypływa zarówno z analizy kompetencji zaangażowanych przeciwko niemu struktur aparatu bezpieczeństwa, jak i dokumentów wytworzonych przez ten aparat, w których „figurant” prezentowany był głównie przez pryzmat harcerskiej przeszłości. Terminem „figurant” tajna policja polityczna PRL określała osoby przez siebie rozpracowywane. W tym przypadku Zdzisława Peszkowskiego. Wymierzona w kapłana aktywność mieściła się w zakresie typowych działań ubecji, za dość specyficzne dla tego konkretnego przypadku można uznać długotrwałe trudności z dotarciem do przebywającego na emigracji księdza, związane m. in. z niemożnością ustalenia jego faktycznego miejsca stałego zamieszkania w USA i odwiedzanych przez niego miejsc. Namierzenie księdza umożliwiłoby organizowanie przeciwko niemu działań inwigilacyjnych, prowokacyjnych lub innych za oceanem. Przedłużające się trudności z odnalezieniem „figuranta” spowodowane były m. in. niepowodzeniem misternie przygotowanej prowokacji. Gra operacyjna, wybrana spośród dwóch wariantów, polegała na wysłaniu agenta do mieszkającej w Sanoku matki Zdzisława Peszkowskiego. Prowokator, podając się za osobę potrzebującą ratującego życie leku (za który jak podkreślał sam zapłaci), miał wydobyć od matki adres syna. Mający szansę powodzenia podstęp — Maria Peszkowska pozostawała w kontakcie z synem, nie przyniósł zamierzonego skutku, gdyż kobieta nie dała się podejść i odmówiła agentowi przekazania kontaktu, godząc się jedynie na osobiste wybadanie perspektyw załatwienia prośby.[21] Kolejną prowokację przygotowano wobec innej bliskiej księdzu osoby — jego brata Bolesława, którego agent poprosił o pomoc w odszukaniu, rodziny za oceanem, za pośrednictwem brata Zdzisława, którego adresu nie udało się jednak i tym razem bezpiece zdobyć.[22] Prowokacje, bazujące na wiedzy służb specjalnych o pomocy udzielanej przez księdza Peszkowskiego rodakom w Kraju i jego skłonności do pomocy wszystkim potrzebującym, przy tym wciągające w swój wir najbliższe mu osoby, aż nadto wystarczą jako ilustracja perfidii działań komunistycznej bezpieki przeciwko księdzu Peszkowskiemu. Działań tych było więcej, ich szczegóły, jak bezwzględne indagowanie brata Bolesława, poświadczają, na hańbę systemu komunistycznego, przechowane dziś w Archiwum IPN dokumenty. Rezygnując z relacjonowania wszystkich epizodów ubeckiej gry przeciwko księdzu, należy zaznaczyć, że aktywność bezpieki w sprawie Zdzisława Peszkowskiego obejmowała przede wszystkim kontrolę jego korespondencji i inwigilację osób prowadzących tę korespondencję. Doprowadziło to do ustalenia kilkunastoosobowej listy korespondentów księdza, w większości działaczy katolickich, wśród których był m. in. Jan Dobraczyński oraz prób wymuszania na nich informacji na temat znajomego, przyjaciela czy wychowawcy, jak w wypadku pisarza Jerzego Krzysztonia.[23] Małym Jurkiem porucznik Peszkowski opiekował się w czasie wojenne tułaczki, zaś Krzysztoń po powrocie do Polski Ludowej sportretował go — kamuflując personalia — w książce pt. „Wielbłąd w Stepie”.
W kwietniu 1956 r., w zmieniającej się sytuacji politycznej, funkcjonariusze Departamentu III KdsBP, postanowili zamknąć sprawę Zdzisława Peszkowskiego, motywując to nie dopatrzeniem się w jego działalności prób organizowania młodzieżowego ruchu antykomunistycznego.[24] Związane z rozpracowaniem księdza materiały z lat 50. trafiły w archiwum do teczki z materiałami operacyjnymi dotyczącymi także Jerzego Krzysztonia i zostały na potrzeby tzw. skorowidza zagadnieniowego opisane prze funkcjonariusza SB, jako dotyczące: reakcyjnego kleru, działacza harcerskiego na emigracji, kontaktów literatów z „PAX-u”, Jerzego Krzysztonia, Haliny Krzysztoń oraz Zdzisława Peszkowskiego.[25] W załączonej do akt notatce z 1979 r. Naczelnik Wydziału II Biura „C” informował Naczelnika Wydziału III Biura Paszportów MSW, „że [Peszkowski] w 1950 r. wyjechał do USA, gdzie wstąpił do seminarium duchownego, zdobywając święcenia kapłańskie, w latach 50 utrzymywał ożywiony kontakt korespondencyjny z działaczami PAX”, a innych, czyli tyczących okresu późniejszego, danych nie posiada, co może potwierdzać, iż rozpracowania w zapoczątkowanej w 1954 r. formie, po 1956 r. nie kontynuowano.[26] Dalsze zainteresowanie peerelowskich służb specjalnych księdzem miało nieco inne — związane z jego przyjazdami do Polski — podłoże i skoncentrowane było na problemach wizowych, ale były żołnierz II Korpusu niezmiennie pozostawał dla SB wrogiem komunizmu.